czwartek, 7 listopada 2013

Coś o brutalnej Rzeczywistości...



Ktoś bardzo mi bliski powiedział kiedyś:  "Chodząc z głową w chmurach potknęłam się o rzeczywistość."
Czy gdyby każdy z nas poszperał w swojej głowie nie znalazłby w swoich wspomnieniach choćby jednej sytuacji do której mógłby spokojnie dopasować to stwierdzenie? Podejrzewam, że tak... Czy to nie smutne, że Rzeczywistość, tak brutalnie stara się nam odebrać to kolorowe, magiczne, niesamowite coś, co siedzi w naszym sercu. A może nie robi tego świadomie, może ma dobre intencje, bo chce nas tylko utrzymać przy życiu na ziemi, ale zazwyczaj taki właśnie jest skutek. Rzeczywistość jest bardzo kapryśna... często nie daje nam czasu nawet na myślenie, angażuje nas w całości tak, że zaczynamy chodzić jak bezmyślna marionetka, a gdy chcemy zrobić coś dla siebie, róga nas ostro i potrząsa nami, często doprowadzając do łez...
Później nagle daje nam wolne, przerwę w tym niekończącym się przedstawieniu jakim jest życie społeczne. Zostawia nas z nieograniczoną ilością czasu i pozwala nam robić co nam się podoba, myśleć o czymkolwiek, rozwijać siebie... Z początku nie możemy się odnaleźć w nowej sytuacji. Rozrywa nas chęć zrobienia wszystkiego naraz, a przede wszystkim nieodparta chęć powrócenia do naszego osobistego świata, tego który sobie stworzyliśmy, który jest dla nas idealny, w którym znamy każdy kąt i wszystko tu działa według własnych, idealnych, uporządkowanych zasad. A kiedy już nam się to uda i szczęśliwi, wreszcie wolni, zaczniemy żyć własnym rytmem, kładzie nam się pod nogi i patrząc w oczy z diabelskim uśmieszkiem mówi: "A teraz wracamy do normalności..." I choć upadek boli, to po jakimś czasie robi się strupek, a potem blizna, z powrotem wpadniesz w wir, zaczniesz mechanicznie wykonywać czynności, biegać po mrozie i po pewnym czasie zapominasz jak to jest tam w środku, przy kominku, w za dużym swetrze i z kubkiem gorącej czekolady...

"-To była świetlista kula, taka niebieskawa, i jakby trochę pulsowała...
...Ta świetlista kula czekała tam na mnie i kiedy wyszedłem, odleciała trochę dalej, więc poszedłem za nią za szopę, a wtedy...no...ona we mnie wlazła.
-Słucham?- zapytał Harry, przekonany, że się przesłyszał
-No... jakoś tak podleciała do mnie- odrzekł Ron, pokazując ten ruch palcem wskazującym wolnej ręki- do mojej piersi, a potem... weszła tutaj. Była tutaj- dotknął miejsca w pobliżu serca.- Czułem ją, była gorąca. A jak już była we mnie, od razu wiedziałem, co mam zrobić, wiedziałem, że zabierze mnie tam, gdzie powinienem się znaleźć."
 ~ Ron Weasley," Harry Potter i Insygnia Śmierci", J.K. Rowling




Thanks for Indiana <3

sobota, 21 września 2013

Coś co robię- handmade

Na wstępie przepraszam za długą przerwę :) Mam nadzieję, że bardzo się Wam beze mnie nie przykrzyło...
Dzisiaj pokarzę wam moje kolejne dzieło. Natchnęło mnie aby je zrobić po powrocie  z obozu.
Pomyślałam tak:
"Wszyscy mugole noszę koszulki mugolskich zespołów, to czemu ja nie mam mieć koszulki czarodziejskiej kapeli?..."
No i wzięłam się do pracy...
Trochę białej farby, czarna koszulka i e voila koszulka z Fatalnych Jędz gotowa!







A oto trochę ich twórczości:





 Pozdrowienia,
Cześć!



środa, 31 lipca 2013

Jeden z najważniejszych dni w roku...

Wiem, że piszę dość późno i może niewiele osób o tej porze tu zajrzy, ale jestem na Krecie, a akurat dziś mieliśmy dzień wycieczkowy i wróciliśmy dopiero niedawno. 
A wiec dziś 31 lipca. Piękna data i urodziny dwóch jednych z najważniejszych osób w moim życiu. Takich, które poważnie wpłynęły na to kim dzisiaj jestem. Harry Potter i J.K.Rowling.
Joanne Kathleen Rowling, która stworzyła świat, w którym się odnajduję lepiej niż w rzeczywistym i główny bohater, który swoją postacią odmienił moje spojrzenie na wiele spraw. Taki dzień trzeba uczcić przynajmniej (krótkim, bo krótkim, ale rzeczowym) postem. Pamiętajmy o Harrym Potterze, ale nie zapominajmy o tej która stworzyła jego i wielu naszych przyjaciół.

Za Harry'ego!


I za Joanne!



Happy Birthday!
And... Thank you... <3

wtorek, 30 lipca 2013

Happy Birthday Neville!

Czy wiecie co dzisiaj jest???
Urodziny Neville'a!
Więc zaśpiewajmy:
Happy Birthday to You,
Happy Birthday to You,
Happy Birthday dear Neville,
Happy Birthday to You!

Wznieśmy toast za dzielnego Gryfona i wiernego przyjaciela, który zawsze pozostanie w naszych sercach jako świetny czarodziej, cudowny człowiek i wzór do naśladowania. Za Neville'a! 






A tak przy okazji jak już jesteśmy przy temacie Neville'a to zpójżcie na TO:



<3


Trzymajcie się!
Miłych wakacji!


piątek, 26 lipca 2013

Coś, co zapamiętam na zawsze...




Wiem, że piszę stosunkowo późno, ale choroba zżerała mnie tak, że nie byłam w stanie patrzeć na monitor, a później wyjazd...itp.
Chciałabym  wydarzenie (a raczej ciąg wydarzeń), który był jedną z bardziej niesamowitych chwil w moim życiu. Dwanaście magicznych dni i wspaniali ludzie, którzy już na zawsze pozostaną w moim sercu. Zamek, który aż zionie magią stał się czymś w rodzaju domu. Jeszcze nigdy nie czułam takiego podniecenia jak podczas nocnych kmin i skradania się po skrzypiących, drewnianych schodach mając za obronę tylko ten drewniany patyczek... Niesamowite lekcje, nieustanny role play i nieustająca czujność!Kiedy wiesz, że w każdej chwili w nocy może przyjść Kadra i obudzić cię, bo zaklęcia ochronne zamku słabną i musisz pomóc...  Emocje przy Quidditchu! Wspaniały dom i ta dzika radość, kiedy mówią ci, że wygraliście mimo tego, ze przez cały obóz byliście ostatni. Takiego natłoku emocji skumulowanych w dwóch tygodniach nie przeżyłam jeszcze nigdy! Radość, strach, adrenalina, podniecenie! Wszystko naraz! Cudowne i odciskające się na osobowości. Ludzie... Osiemdziesiąt wspaniałych osób, których nigdy nie zapomnę, którzy sprawili, że ten czas był jaki był. Bez nich nie byłoby tak samo. Bo wiecie... Magia nie tkwi tak naprawdę w bieganiu z różdżkami, czy zgłębianiu treści Harry'ego Pottera ale właśnie tych osobach, z którymi się zżyłam. I choć wiem, że najprawdopodobniej nikt z nich tego nie przeczyta, to zamieszczę tutaj to:
DZIĘKUJĘ WAM ZA TO!
Wiecie co jest najgorsze... To, jak budzisz się rano i stwierdzasz, że leżysz własnym łóżku, że przeżyłeś kolejną zwyczajną, spokojną noc i nikt cię nie obudził. To, że czeka cię później zwyczajny dzień. To, że nie zejdziesz na śniadanie w szacie czarodzieja i nie przywitają cię wesołe uśmiechy i nowinki a propos nowych znaków. I to, że wiesz, że już nigdy nie spotkacie się w tym samym składzie. Tęsknisz, po prostu...












Za niedługo znów się spotkamy przed roczną rozłąką. W innym zamku, ale wiele znajomych. Strasznie się cieszę, ale jednak zawsze żal, że to co było już nie wróci.
Życzę Wam abyście kiedyś coś takiego przeżyli, bo rzadko się spotyka zjawisko takiego przywiązania w tak krótkim czasie... i... miłych wakacji!
Pozdrawiam z Krety! 



czwartek, 27 czerwca 2013

Coś co robię- Handmade i recenzja filmu Rubinrot





Ojojojoj! Dawno mnie tu nie było... Wiem, mam spore zaległości... Więc może zacznę od tych najbardziej aktualnych...
25.06.3013r. (czyli dwa dni temu ) była 4 rocznica śmierci Michaela Jacksona. -O matko! Tyle czasu minęło, a mi się wydaje jakby to było wczoraj!- We wtorek nawet nie dotknęłam komputera, więc teraz odrabiam straty.
Ku pamięci wielkiego artysty, który odmienił życie wielu ludziom wnosząc do niego promyk światła, który przełamując wiele stereotypów stworzył coś co do dzisiaj i na zawsze będzie podbijać serca ludzi!
Ku pamięci MJ!









A teraz przejdźmy do sprawy z tytułu posta. Ostatnio lubuję się w tworzeniu koszulek. już za niedługo jadę na obóz Potterowski więc fajnie by było jeszcze bardziej powiększyć swój zasób Potterowych gadżetów. Stąd pomysł na tę oto koszulkę:


Weasley is our King!



Oprócz tego... Jest koniec roku, co oznacza, że nasz szkolny Nitiv Speaker wraca do Anglii... :( 
Z tego powodu my (to znaczy grupa chodząca do niego na zajęcia pozalekcyjne) chcieliśmy zrobić coś aby tak szybko o nas nie zapomniał. Stąd to:






Tę koszulkę robiłam z Hoshi. Jej dzieła znajdziecie tu: beartful.blogspot.com 
Niestety zdjęcia są robione telefonem przy beznadziejnym świetle... więc jakość jest taka sobie... Ale z koszulki byłam dumna. Już jej nie mam. Wraz z kilogramem krówek trafiła w ręce Richarda.

Kolejna sprawa... Już dawno temu była premiera filmu Rubinrot o którym wiele się już na tym blogu pojawiło, ale dopiero od niedawna dostępna jest wersja z polskimi napisami. Obejrzałam...
I... Byłam bardzo zawiedziona...
Film nie ma się nijak do książki... 
Pozmieniali wszystko!!! To nie było nagięcie tego i owego na koszt filmu... Nie! Oni zmienili wszystko!!! Ważne rzeczy w fabule, których wcale nie trzeba było zmieniać!!! Tak jakby ukradli tylko postacie i główny wątek podróży w czasie! Film pierwszy raz oglądałam, z moimi przyjaciółkami. Ogólnie mamy fioła na punkcie tej książki K.Gier. Wszystkie krzyczałyśmy na bohaterów w trakcie seansu, a skończyłyśmy z głębokim przekonaniem, że to było okropne... A tak czekałam na tą produkcję...
Postanowiłam, że nie będę pochopnie podejmować decyzji o mojej opinii na temat tego filmu. Obejrzałam jeszcze raz, tym razem starając się nie myśleć o książce... Było trochę lepiej... Skupiłam się na pozornie (czyli przy pierwszym oglądaniu) bezsensownej fabule. Stwierdzam, że jakiś sens ona tam ma (oczywiście zupełnie inny niż w książce). Skupia się zupełnie na innych punktach (tych, których nie było w powieści) niż w książce i do tego jest dostosowana reszta...
Pozostaje mi mieć nadzieję, że w innych częściach filmu zawiąże się to jakoś sensownie i powstanie inna, całkiem fajna historia, posiadająca tylko tych samych bohaterów co powieść Kerstin Gier.
P.S.O grze aktorskiej nie chcę wspominać. Gwen i część aktorów do przeżycia, resztę bym zmieniła, ale to może być tylko moje zdanie.

Cóż... To koniec tego posta... Pozostaje mi jeszcze życzyć Wam fajnych wakacji i zapowiedzieć, że przez cały lipiec i początek sierpnia mnie nie będzie, więc pewnie się tu nie pojawię...
Cześć! :)


czwartek, 23 maja 2013

Coś co mnie relaksuje- książki

Klątwa tygrysa
Przeznaczenie



Za Kelsey, Renem i Kishanem już trzy misje wyznaczone przez boginię Durgę. Przed nimi największe wyzwanie: pełna niebezpieczeństw podróż w poszukiwaniu ostatniego daru bogini, ognistego sznura, ukrytego w pobliżu Zatoki Bengalskiej. Bohaterów czeka wyścig z czasem i konfrontacja ze złym czarownikiem Lokeshem.

Zobacz, jak zło ściera się z dobrem, a miłość z lojalnością, i dowiedz się, jakie jest prawdziwe przeznaczenie tygrysa.

Czy klątwa zostanie zdjęta raz na zawsze?



Właśnie skończyłam czytać i muszę przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem.
Bezapelacyjnie jest to jak dotychczas najlepsza część sagi i nie wydaje mi się aby to mogło się zmienić!
Niesamowicie duża liczba zwrotów akcji, zapierających dech w piersiach momentów i wylanych łez na wzruszającymi momentami... Czytając ma się wrażenie, jakby właśnie przechodziło się intensywny okres napięcia przedmiesiączkowego- niesamowita huśtawka nastrojów. Raz się płacze, zaraz potem, śmieje innym razem serce wali Ci w piersi, jakbyś to właśnie bił się z Władcami Ognia (spoiler). Jak w innych częściach można się było przyczepić, do tego i owego, a najbardziej irytowało mnie zachowanie głównej bohaterki, tak tutaj wszystko jest dla mnie perfekcyjne, a Kelsey dojrzała i stała się zupełnie nie irytująca (to bardzo pomogło w jeszcze lepszym odebraniu książki). czasami zapominałam, że czytam o młodej dziewczynie z Oregonu. Widziałam w niej siebie, i czułam, że w niektórych sytuacjach postąpiłabym identycznie. Jedyna rzecz, która mnie niepokoi, to to, co wydarzy się w piątej, finałowej części sagi, bo dla mnie ta historia się skończyła i ciągnięcie jej dalej tylko popsuje efekt i wszystko, co tak świetnie się ułożyło. 
No cóż, nie pozostaje mi nic innego jak tylko gorąco polecić wam tę książkę, bo więcej gadać na ten temat mogę tylko z tymi, którzy już przeżyli tę kolejną część przygód wraz z Renem, Kishanem i Kelsey. (To ze względu na to, że nie chcę wam psuć zabawy i wszystkiego spoilerować).
Gorąco polecam!
Cześć!

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Uwaga!

Piszę tego posta, aby zwrócić uwagę na " Uwagę" tu z lewej...
To znaczy zawiadomić o nowym rozdziale na moim drugim blogu :) Niektórym moje działanie może wydać się bezsensowne, ale to dla moich obserwatorów... <3 Pozdrawiam Was serdecznie...
Jeśli chodzi o prawdziwego posta tutaj, to powinien pojawić sie jutro, jeśli mi się uda...
Cześć!


A to tak aby podkreślić to, że wiosna przyszła- w samą porę...
(no i jeszcze, żeby zapełnic, tego krótkiego posta)

niedziela, 31 marca 2013

Coś co robię- Handmade

Hej!
Po pierwsze chciałabym Wam życzyć Wesołych Świąt! Dziś Wielkanoc! Życzę Wam aby czytanie mojego bloga nie była dla Was w żadnym razie męką a czystą przyjemnością!... No i żebyście te święta spędzili w gronie rodziny, a nie komputera.
Po drugie chciałabym Wam pokazać coś co ostatnio zrobiłam. Naoglądałam się różnych stron z handmade'ami, poszłam do kreatywnego sklepu i urodziło się To! Kółko breloczkowe, koralik, metalowe skrzydełka, kawałek sznurka, drucik i ta da! Magiczny breloczek ze złotym zniczem gotowy!


Od dawna zrzynałam się w duchu, że taka fanka Harry'ego Pottera jak ja nie ma nic co by ją z zewnątrz identyfikowało jako potteromankę. Idąc za tymi myślami już jakiś czas temu... gdzieś podczas ferii zimowych... wytworzyłam tę oto koszulkę:
Koszulka reklamowa z firmy taty, farbki akrylowe i dawaaj!


Tutaj przy kluczy jest zaklęcie : "Alochomora" (niestety "A" wyszło mi trochę jak "K" więc wygląda to jak "Klochomora", ale zainteresowani wiedzą o co chodzi...)


Na tyle koszulki oczywiście mój ulubiony cytat z HP i insygnia śmierci (znajduje się on też tu na blogu po prawej stronie.)



No cóż... Może mistrzem handmade'u nie jestem, ale przecież tutaj chodzi o symbolikę... Ale może komuś przypadnie do gustu...
Pozdrawiam Was serdecznie.
Trzymajcie się ciepło i do... hmmm... następnego postu?
Cześć! :D

środa, 20 marca 2013

Po premierze Rubinrot

Witajcie!
Jak pewnie wiecie z poprzednich postów (albo po prostu wiecie), że odbyła się już premiera, niecierpliwie oczekiwanego przez fanów, filmu na podstawie książki Kerstin Gier "Czerwień rubinu". Poszperałam trochę w internetach i znalazłam kilka ciekawych filmików i wywiadów . Oto i one:

Filmik z premiery


i jeszcze jeden...


Oczywiście wywiad z naszym amantem-Gideonem.
(Nie wiem czy coś zrozumiecie :D)

 


Tworzenie filmu...

 


Jeszcze jeden wywiad... może nic się nie zrozumie ale zawsze można poobserwować aktorów... :D

Wywiad z naszą kochana Gwen...
 


Można by jeszcze poszukać, różnych innych ale nie chcę przynudzać.
Pozdrawiam i cześć :) 


Coś co tworzę- moje opowiadanie

Uwaga, uwaga!
Na moim drugim blogu właśnie pojawił się ósmy rozdział opowiadania, które zaczęłam pisać tutaj.
Oto link:
http://zemstahistorii.blogspot.com/

Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania :)

niedziela, 17 marca 2013

Dziękuję Wam :)- 1000 wejść

Piszę tego posta z okazji przełomowego momentu dla mojego małego bloga. A mianowicie pojawienie się trzech zer po jedynce w liczbie wejść!!! Wiem że to nie z dużo, ale jest mi miło, że ktokolwiek tutaj wchodzi :) Prawdę mówiąc nie myślałam, że ta chwila nadejdzie i cieszę się ogromnie. Oby tak dalej... ;) 
Nie ukrywam, że jeszcze lepszym świadectwem uznania byłoby dla mnie gdyby ktoś coś czasami skomentował. Czekam, na słowa krytyki, abym wiedziała, jak się poprawić. Więc nie bójcie się! Panel komentowania nie gryzie :P Mimo wszystko ogromnie Wam DZIĘKUJĘ!!! To motywujące jeśli wiem, że może mam dla kogo pisać. Chciała bym aby było tutaj dla Was jak najprzyjemniej, więc zgłaszajcie proszę mi swoje uwagi...
Więc może z tej okazji zadedykuję wszystkim moim (ewentualnym) czytelnikom te dwie piosenki, które ostatnio mi towarzyszą...
Proszę Państwa! Gane Kelly w "Singin' in the Rain"


P.S. Tak się właśnie teraz czuję :D


Oraz  Bill Medley i Jennifer Warnes w piosence "Time of my life" z "Dirty Dancing"
Tańczą:  Patrick Swayze i Jennifer Grey


Oh! I love, love, love...

Uwielbiam obydwa filmy i polecam oglądnąć!!! 

Pozdrawiam! 
Cześć!

P.P.S. Zapraszam jeszcze częściej i do komentowania :*

czwartek, 14 marca 2013

PREMIERA RUBINROT!!!

Dziś mamy małe święto... A dlaczego??? Bo jest 14.03.2013r.!!! Czyli data premiery Rubinrot w Niemczech!!!
Więc mam dla Was małą niespodziankę!!!Tę piosenkę dedykuję moim drogim Szafirowi i Szmaragdowi i Wam- jeśli ktoś tego bloga odwiedza!!! Przesłuchajcie jej oglądając teledysk. To wzmocni Waszą chrapkę na film :D
Proponuje tez zajżeć tutaj:
http://www.rubinrot-derfilm.de/

Przepraszam, że taka krótka notka, ale się spieszę na konsultacje. Awwwww!!! SZKOŁA!!!
Cześć! :D

środa, 13 marca 2013

Coś co tworzę- moję opowiadanie


Witajcie!
To kolejny rozdział przygód Lukrecji Whitman.
Tak i sam znajduje sie już na blogu: zemstahistorii.blogspot.com
Jan na razie będe rozdziały publikować tu i tam ale z czasem będą sie one pojawiać tylko tam. 
Zapraszam na stronę Opowiadanie a dowiecie sie dla czego.
Pozdrawiam i miłego czytania :)

Rozdział 7
Świat stanął na głowie
-No to nadal wiemy: NIC.- zawyrokował Tytus
-Nie przesadzaj dobrze…- mruknął już lekko poirytowany Szymon
Siedziałam w nogach fotela, na pół przytomnie wpatrując się w jeden punkt. To ciągłe wałkowanie tematu powoli zaczynało mnie męczyć. Oczywiście streściliśmy przyjaciołom to czego się dowiedzieliśmy w bibliotece miejskiej. Od tamtej pory nie rozmawiali o niczym innym. Pewnie cała sytuacja powinna nie przerażać, w końcu ktoś próbował mnie zabić i najprawdopodobniej teraz nie była to już tylko jedna osoba (doszliśmy do tego wniosku wraz z bibliotekarką po ponownym przeglądzie tego co udało nie wyniuchać staremu Andersonowi), ale ku mojemu zdziwieniu specjalnie mnie to nie obeszło. Po przyswojeniu informacji na temat rodziców, cała sytuacja zaczęła mnie tylko lekko irytować i męczyć , bo odbierała mi możliwość normalnej rozmowy i kontaktów z przyjaciółmi. Kilka razy próbowałam nawet zmusić się do poważnego spojrzenia na całą sprawę, ale jakoś mi to nie wychodziła. To było zbyt abstrakcyjne, żeby mogło być prawdziwe.
Natomiast moi przyjaciele zdawali się wpadać w lekką panikę. Roma nie mogła usiedzieć w miejscu i co chwila wymyślała coraz to dziwniejsze teorie. Tytus zdawał się być po prosty wściekły i poddenerwowany, ale i tak radził sobie najlepiej z całej trójki z ukrywaniem negatywnych emocji. Tylko czasami tracił nad sobą panowanie. Szymon stawał się coraz bardziej milczący. Schudł, pod jego czarnymi oczami malowały się ciemne cienie i cały czas rzucał w moją stronę zatroskane i jakby przerażone spojrzenia. Byłam im wdzięczna, za to co robią, że się o mnie martwią, ale czułam się okropnie widząc ile ich to kosztuje. Nie ukrywam też , że było to dla mnie ważne, bo czułam się ważna… kochana wręcz. Szczególnie zachowanie tego ostatniego bardzo mi schlebiało. Za każdym razem gdy napotkałam jego wzrok miałam ochotę go pocieszyć, przytulić, powiedzieć żeby się nie martwił że wszystko jest w porządku… Uh! Jestem żałosna!... On martwi się bo to normalne, kiedy komuś grozi niebezpieczeństwo a nie dlatego, że to ja! Nienawidzę siebie! On nie maże spać, a ja czuję jakąś chora satysfakcję! Jesteśmy przyjaciółmi to normalne, że się martwi… To wszystko przez to co mi naopowiadała Roma! Ona zawsze wszystko wyolbrzymia! I jaki to miało skutek? Zamiast myśleć nad Romanowami jak się zastanawiałam, czy mogę się komuś podobać!!! Żałosne…
Ale nie miałam na to wpływu… Nie mogłam się powstrzymać by nie obserwować uważnie jak marszczy brwi i lekko przechyla głowę jak się nad czymś zastanawia. Jak czochra sobie i tak już mocno rozczochrane, czarne włosy nie mogąc odnaleźć jakiejś myśli lub gdy próbuje do czegoś dojść a nie może, próbuje wysnuć jakiś wniosek… STOP! Nie mogłam tak myśleć! Trzeba się pozbyć tego głupiego nawyku. Skończyć z tym, bo to może popsuć wszystko!
- Ja nadal uważam, że z tym może mieć coś wspólnego ten Dymitr. Spotkali się po latach i tak się na swój widok ucieszyli, że wskoczyli do łóżka, jego żona się o tym dowidziała zostawiła go, a on postanowił się zemścić na Anastazji!- powiedziała Roma a oczy jej błyskały wesoło. Minę miała jakby właśnie dokonała wielkiego odkrycia.
-Za dużo czytasz.- skwitował beznamiętnie Tytus.  Mina przyjaciółki zrzedła.
-Lepsze to niż nie czytać nic i żyć w zacofaniu, jak niektórzy.- odgryzła się gniewnie mrużąc oczy i mierząc go nie za przyjemnym wzrokiem.
-Więc nadal uważasz, że masz rację? To wyjaśnij mi dlaczego nie zabił jej od razu? Hę?- zapytał wychylając się w stronę dziewczyny i wpatrując się w nią natarczywie.-No właśnie. Tak myślałem.- powiedział z tryumfem, opadając z powrotem na oparcie fotela, gdy Roma się zająknęła. Po chwili jednak odzyskała głos:
-Może mu nawiała.
-Chyba sama nie wierzysz już w to co mówisz…
-Oh, przestańcie już błagam!- wrzasnął Szymon przerywając Tytusowi, który już chciał powiedzieć coś złośliwego.- Musicie bez przerwy na siebie warczeć!? Można zwariować!- po czym wstał i wyszedł gwałtownie. Zapadła cisza.
-Co go ugryzło?- spytał zdezorientowany Tytus, patrząc na nas pytająco. Wyraźnie zapomniał już o kłótni.
-Prawdę mówiąc…-zaczęłam powoli- Mogli byś ci włączyć trochę większy chill out. To zaczyna być irytujące… Wszyscy jesteśmy zdołowani i poddenerwowani. Nie trzeba jeszcze sobie tego utrudniać.- powiedziałam łagodnie nie chcąc jeszcze bardziej ich wkurzyć.
-Głos rozsądku się odezwał…- zaczął chłopak, ale dostał od Romy pogłowie więc się zamknął
-Masz rację Lukrecja- powiedziała przyjaciółka- Przepraszamy to już się nie powtórzy.- spojrzała nagląco na kumpla
-Przp-aszam- mruknął
Trochę zdziwiona ich uległością uśmiechnęłam się i powiedziałam:
-Pójdę do niego, żeby tu wrócił.- wstałam z miejsca i ruszyłam ku drzwiom.
Szymon stał na balkonie, pochylony opierając się o barierkę. Kaptur szarej bluzy opadł mu na głowę.
-Już się nie kłócą- powiedziałam cicho stając obok. Podniósł na mnie wzrok. Uśmiechnął się krzywo i śmiesznie psim ruchem głowy trzepnął kaptur.
-To dobrze- mruknął spoglądając z powrotem w niebo. Słońce zachodziło powoli za horyzont. Rozsiewając pomarańczową poświatę po chmurach, które zabarwiły się na różowo.
-Szymon…- zaczęłam powoli ale on mi przerwał
-Lukrecja! Ja… Nie pozwolę, żeby coś ci się stało.- powiedział jednocześnie wykonując dziwny ruch jakby chciał mnie chwycić za rękę ale w ostatniej chwili się rozmyślił. Zaśmiałam się cicho.
-Raczej i tak nie będziesz miał na to wpływu. Jeśli rzeczywiście istnieje cała organizacja, to będzie ci trudno.
-Nawet tak nie mów!- jęknął i tym razem chwycił mnie z rękę.  Zadrżałam lekko.
Idiotka!- skarciłam się w duchu- Przecież tyle razy trzymałaś go za rękę! Co się zmieniło?... Zdobyłam się na odwagę i spojrzałam w te czarne oczy.
-W każdym razie dziękuję ci Szymon- powiedziałam. Prze z jakiś czas staliśmy tak, a jak chłonęłam łapczywie jego głębokie ciepłe spojrzenie, gdy nagle…
-Się macie gołąbeczki!- wrzasnął ktoś. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Oczywiście to Tytus z Romą szczerzyli do nas bezczelnie zęby, stojąc w drzwiach balkonowych.
-Długo was nie było, wiec…- zaczął Tytus
-Postanowiliśmy sprawdzić.- dokończyła Roma nadal się uśmiechając.
-Już wole jak cię kłócą- szepnął mi do ucha Szymon, puścił do mnie oko i przeszedł obok przyjaciół wchodząc do środka domu.- Przepraszam.- ci odsunęli się posłusznie obserwując na uważnie.
Chwilę potem Tytus zagwizdał, spojrzał na mnie zdziwiony i oddalił się za kumplem.
Roma stała jeszcze chwilę, machnęła ręką w geście zwycięstwa i pociągnęła mnie za sobą mówiąc:
-Chodź.
Pokręciłam głową patrząc na nią z niedowierzaniem. Świat stanął na głowie.

piątek, 8 marca 2013

Coś co tworzę- moje opowiadanie


Rozdział 6
Rozmowa w archiwum
-To cię nie powinno interesować!- prychnęła bibliotekarka
-Dlaczego?- zapytał bezczelnie Szymon, już wiedząc, że trafił w dobry punkt.
-No… Jak to dla czego?! To nie twoja sprawa!
-Może nie moja, ale tej młodej damy- mojej towarzyski, na pewno.- stwierdził stanowczo- To jest Lukrecja Whitman. Ja jestem Szymon Tilney już wiele razy bywałem tam na górze, i doskonale wiem, tak jak wie to i Pani, co Antonii Anderson robił, przez wiele lat i czym to zaowocowało co odkrył i dlaczego tak znamienity człowiek jak on spędził w Londynie prowadząc bibliotekę miejską.- Starsza kobieta spojrzał na mnie z przerażeniem i wyrzuciła z siebie zduszone:
-Nie!- po czym zerwała się z miejsca, podbiegła do drzwi powiewają za sobą różową koronkową sukienką, przekręciła klucz w drzwiach, wywiesiła tabliczkę z napisem „Zamknięte”, zasunęła rolety w oknach po czym odwróciła się i zmierzyła nas badawczym spojrzeniem i choć była o głowę ode mnie niższa a od Szymona o dwie, poczuliśmy się jacyś mali…
-Za mną!- zakomenderowała i poprowadziła nas na górę.
Było to jak z jakiegoś snu, ewentualnie filmu fantasy. Kręte drewniane schody i schodzonymi stopniami, pozłacana poręcz. Samo archiwum okazało się  średniej wielkości poddaszem, w którym większość miejsca zajmowały olbrzymie regały z książkami. Na ich szczytach i po kątach walały się zwoje pergaminów, map i luźnych kartek z maszynopisu. Przez małe, zakurzone, okrągłe okienko wpadała smuga światła oświetlając okrągły stół, na którym, nawiasem mówiąc, również porozrzucane były papiery i ukazując drobinki kurzy fruwające w powietrzu.
-Mówisz, że już tu kiedyś byłeś i jesteś zorientowany w sytuacji, więc mów co wiesz dokładnie.- rzuciła bibliotekarka. Szymon zmieszał się na chwilę, uśmiechnęłam się do niego dodając mu otuchy. Oczywiście szybko odzyskał pewność siebie. Podszedł do stołu, rozłożył jakąś mapę i zaczął mówić:
-Wszystko zaczyna się od tego, że pan Anderson poznał, będąc na terenie Rosji, historię Romanowów. Był człowiekiem wnikliwym, więc zaczął bliżej przyglądać się sprawie i to czego się dowiedział skłoniło go do wywnioskowania, że Anastazja przeżyła rewolucję październikową. Po dwóch latach, gdzieś w Polsce spotkał się ponownie z informacjami potwierdzającymi rzekome przeżycie Anastazji. Były to głównie świadectwa słowne i kilka zdjęć. O! Są tu.- wskazał na  kilka pożółkłych fotografii. Była na nich średnio urodziwa dziewczyna o włosach raczej jasnych, chociaż nie mogłam ocenić dokładniej bo było czarno-białe. Na niektórych trzymała dziecko na ręku.- To samo go spotkał we Francji, Holandii i po drodze jeszcze kilku miejscach, ale nie chcę się za bardzo rozwodzić.- coś nowego- pomyślałam – Zdjęcie z dzieckiem musi pochodzić już z okresu gdy osiedliła się w Anglii. Urodziła synka i wychowywała go pod fałszywym nazwiskiem.
-Wiemy jakie to nazwisko- spytałam ciekawa
-Smith- odparł Szymon- To miało być zwykłe pospolite nazwisko. Nie rzucające się za bardzo. Anderson nie dowiedział kto był ojcem, ale podobno już ona sama specjalnie się tym nie chwaliła.
-Razem z Antonim podejrzewaliśmy kto to mógł być- odezwała się niespodziewane kobieta
-Jak to?- zapytał szczerze zdziwiony Szymon- W dziennikach…
-Nie zdążył tego opisać… bo umarł- przerwała mu
-Acha- skwitował, trochę głupio. Zapadła cisza. Patrzyłam na obojga z lekko rozdziawionymi ustami bawiąc się bezwiednie paskiem od torby. To wszystko mnie przerażało! Natłok informacji! Mój mózg sapał i syczał jak lokomotywa, próbując coś ogarnąć ale sam jeszcze nie wiedział co dokładnie. Nie mogłam dłużej wytrzymać i wyrzuciłam z siebie to pytanie, które wyraźnie wisiało w powietrzu:
-Kto to był? Kto był ojcem dziecka?
-Powiem wam, ale muszę mieć pewność, że to ty jesteś prawdziwą potomkinią Romanowów.- powiedziała bibliotekarka- Jak się nazywasz drogie dziecko?- acha, to pytanie było do mnie. Zająknęłam się na chwile i wykrztusiłem:
-Lukrecja Whitman
-No tak! I mieszkasz przy…?
-Exter Street…
-Oczywiście! Wybacz mi ale musiałam sprawdzić! Prawdę mówiąc nigdy nie myślałam, że sama do mnie przyjdziesz…
- No więc- ponaglił ją delikatnie przyjaciel, wybijając ja z zamyślenia
-Według doniesień Anastazja urodziła w 1936r, a w tym samym czasie w Londynie znajdował się jej przyjaciel z dzieciństwa Dymitr Pawłowicz i najprawdopodobniej się spotkali. Wiemy również, że jego ówczesne małżeństwo zakończyło się rozwodem w tym samym roku, ku wielkiej rozpaczy księcia. Czy to nie mówi samo przez się? To moja teoria, ale i Antonii w końcu się do niej przekonał. Nie wiem czy to ma jakiś związek z grożącym ci niebezpieczeństwem ale warto to moim zdaniem wiedzieć. Prawdę mówiąc nie wiem nawet czy twoi rodzice wiedzieli od kogo pochodzi twój ojciec. Jak zginęli…
-Zaraz!- przerwałam jej gwałtownie- Nie żyją?
-Lukrecja! Zbudź się, przecież ci mówiłem wczoraj!
-Co?! Kiedy?! No tak pewnie mi umknęło… byłam zbyt zszokowana tym, że moi dotychczasowi rodzice nie są moimi rodzicami, że… Ach! Szkoda gadać!- skoro byłam już przy głosie, chyba mogłam zadać najbardziej nurtujące mnie pytanie- Skąd w ogóle wiadomo, że ktoś chce mnie zabić? To znaczy, skąd wiemy, że został zaprzysiężony itd.?
-Gdy pan Anderson- zaczęła bibliotekarka- odnalazł twoich rodziców, bo był ciekawy. Jednak już od jakiegoś czasu państwa Smith coś dręczyło. Twój ojciec opowiedział o listach z groźbami które ostatnimi czasy dostawał. Był przerażony nie na żarty. Było w nich coś o wyplenieniu pomiotu demona…- starsza kobieta westchnęła i potarła sobie skronie.-Wspominały się też o córce, że zabije pierwszą kobietę po Anastazji zanim zdąży zrodzić następne. On nie wiedział chyba do końca o jaką Anastazję chodzi… Następnego dnia oboje wraz żoną byli martwi.- coś mi się przewróciło w żołądku- Znaleziono ich bez życia w pokoju zamkniętym od środka. Policja nigdy nie dociekła kto to zrobił, nawet po tym jak Antonii pokazał im listy.
-Tego samego dnia- wtrącił się Szymon- gdy wychodził z komisariatu jakiś mężczyzna zatrzymał go i kazał mu ukryć dziewczynkę. Powiedział, że nie jest bezpieczna.- przyjaciel wskazał na czarny dziennik, który trzymał w rękach. Zobaczyłam słowa kończące stronę z lekko rozmazaną, najprawdopodobniej przez łzę, ostatnią literą:
„Nie miałem wyboru”
-Anderson już nigdy go nie spotkał.

sobota, 23 lutego 2013

Coś szczególnego- me dwie miłości (yyy... spokrewnione ze sobą)

Nie pisałam o tym do tej pory, ale uwielbiam, uwielbiam Gorillaz, uwielbiam Blur, uwielbiam Damona Albarna i jego muzykę... i zamierzam się  tym z wami podzielić!!!

"Gorillaz  wirtualny zespół tworzący muzykę będącą połączeniem hip-hopu, rocka i innych gatunków muzycznych.
Stworzony został przez Damona Albarna i Jamie Hewletta całkowicie spontanicznie. Zespół istnieje od 1998."

tak definiuje zespół Wikipedia... Moim zdaniem, za wiele to nie mówi... trzeba ich posłuchać i wkręcić się w styl i zamysł... Jest dość specyficzny... Ale moim zdaniem zaje... fajny.
Pomagając sobie znów Wikipedią :

"Zadebiutował minialbumem Tomorrow Comes Today, singlem Clint Eastwood i płytą LPGorillaz. Później z tej płyty pojawiły trzy kolejne single: 19/2000Rock The House i Tomorrow Comes Today. Po nich zostały wydane kolejne dwa albumy, G Sides i Spacemonkeyz Versus Gorillaz – Laika Come Home, składające się w większości z remiksów utworów z płyty Gorillaz. Kolejnym albumem jest Demon Days składający się wyłącznie z nowych kawałków. Wraz z nim ukazały się cztery promujące go single: Feel Good Inc.DAREDirty Harry i podwójny singel: El Mañana/Kids With Guns, które odniosły sukces na rynku muzycznym. Zespół cechuje wyjątkowy, wirtualny image. Członkowie nigdy nie pokazują się osobiście, nawet na koncertach (z wyjątkiem pięciu występów w Manchesterze i Nowym Jorku) czy rozdaniach nagród."









To myślę wiele wyjaśnia...
można tez zajrzeć na ich stronę:
http://gorillaz.com/

No i moja druga miłość... A jakże by inaczej Damon Albarn i jego wcześniejszy zespół:
Blur

No cóż można by powiedzieć, że uważam tego faceta za niesamowitego i nieziemsko przystojnego... ale tego nie powiem bo by wyszło na to, że go jakoś fungirl'uje...
No ale spójrzcie tylko na niego z młodości...






A do tego ten głos...








Trochę jego teraźniejszego ja i obiecuję kończę "fungirl'owanie"




Co mówi "łajkipidia"(Wikipedia)?

"Blur  brytyjski zespół muzyczny tworzący muzykę gatunków brit pop, indie rock i rock alternatywny. Założony został w Colchester w 1989 roku przez Damona Albarna (rola w zespole: wokalista, gitarzysta, klawiszowiec), Grahama Coxona (gitarzysta), Alexa Jamesa (basista) i Dave'a Rowntree (perkusista).
Do płyty The Great Escape (1995) włącznie zespół był typowym reprezentantem britpopu; później, głównie pod naciskiem Grahama Coxona, zaczął tworzyć muzykę inspirowaną amerykańskim indie rockiem i zespołami takimi jak Pavement czy Guided by Voices. Płyta Blur miejscami utrzymana jest w estetyce lo-fi.
W 2003 roku, po odejściu z grupy gitarzysty Grahama Coxona, zespół opublikował płytę Think Tank, pełną wyrafinowanych piosenek nawiązujących do rocka, ambitnego popu, muzyki elektronicznej i muzyki etnicznej (album powstawał w Maroku).
Działalność grupy uległa zawieszeniu w roku 2003 z powodu zaangażowania się Albarna w inne projekty - między innymi zespół Gorillaz. Reaktywacja nastąpiła w 2009, kiedy zespół rozpoczął występy na festiwalach w Wielkiej Brytanii. W reaktywowanym składzie występują wszyscy czterej oryginalni członkowie zespołu.
Zespół został uhonorowany nagrodą Królowej Brytyjskiej za rozpowszechnianie kultury Wielkiej Brytanii."

Oczywiście bardzo doceniam i lubię innych członków obydwu zespołów. Nie myślcie sobie...
Zachęcam do słuchanie i pozdrawiam...
<3