sobota, 7 kwietnia 2012

Coś co tworzę...- moje opowieadanie

Ciąg dalszy rozdziału 3

Wstałam z miejsca i wyszłam na środek sali. Wszyscy się na mnie patrzyli. Zauważyłam, że Pola zrobiła do mnie tryumfującą minę.
- No proszę...-zaczął profesor, przełknęłam ślinę.-W którym roku an synodzie w Clermont Papierz Urban 2 wezwał rycerstwo europejskie do udziału w wyprawie krzyżowej?
-yyyyyyy... eee... No więc myślę że to był rok... No tak ja to wiem... i pan pewnie też... hehe..- zachichotałam nerwowo." O matko z córką co ty mówisz idiotko!" z trudem powstrzymałam się żeby nie pacnąć się w czoło otwartą dłonią.
-No słucham?
-To był tysiąc...1095!- niemalże krzyknęłam. Nauczyciel chwile wpatrywał się we mnie zaciekawionym wzrokiem, ale...
-Dobrze... A jak się nazywała ta wyprawa?
-Krucjata!- wypaliłam
-Tak. Jej celem było...?
- Jej celem było...-"Ach! co było jej celem???"-yyyy... wyzwolenie ziemi Jerozolimskiej.
-Spod czyjego panowania?
 -Znajdującej się wówczas pod panowaniem islamskiej władzy.-wyrecytowałam dumna z siebie, że to sobie przypomniałam.
-Zgadza się.
Nauczyciel zadał jeszcze kilka pytań. Na większość z nich odpowiedziałam poprawnie, ale zdarzały mi się również bardo głupie błędy.
-Myślę, że dobry +  całkowicie wystarczy.
-Oh! Dobrze…- Nie było tak źle! Odetchnęłam z ulgą. Wróciłam na miejsce. Roma poklepała mnie po ramieniu.
- No całkiem sprytnie sobie poradziłaś.- rozejrzałam się po klasie. Tytus uniósł dwa podniesione kciuki do góry a Szymon wyszczerzył do mnie zęby. Pola zaś zmierzyła mnie dziwnym wzrokiem, jakby chciała mnie prześwietlić promieniami rentgena. Nasze spojrzenia na chwile się skrzyżowały. Przez jej twarz przemkną ledwo dostrzegalny cień, ale w ciągu tej sekundy zdążyłam dostrzec coś co mnie zdziwiło. Czy to był żal? Czy może zażenowanie…
Po lekcji, na przerwie do niej podeszłam. Ta decyzja kosztowała mnie cały wysiłek jaki udało mi się w sobie zebrać.
-Pola musimy pogadać.- powiedziałam stanowczo. Wzrok niemalże wszystkich z grupki, która utworzyła się na środku korytarza był zwrócony na mnie. Dało się słyszeć chichoty i ciche szepty.
-Tak myślisz?- spytała drwiąco.
-Ja nie myślę, ta to po prostu wiem.
-Wiesz? No proszę! W takim razie podziel się ta swoją „wiedzą”!
-Ja się niczym nie będę dzielić. To ty mi wyjaśnisz, o co ci chodzi!- powoli traciłam panowanie nad sobą
-O co mi chodzi? Mi o nic nie chodzi. Pewnie nie zauważyłaś ale to nie ja napadam na ciebie na środku korytarza.- Roześmiałam się. Teraz już wszystkie oczy zwrócone były w naszą stronę.
-Haah! Pola , nie rób z siebie idiotki. Obie wiemy że stać cię na więcej!
-Lukrecja!- teraz ona też się śmiała- Czy ty naprawdę myślisz że będę się fatygować aby mówić ci rzeczy, które powinnaś wiedzieć!?
-No myślę, że aż tak mogłabyś się wysilić…- powiedziałam jakby po namyśle.
-Ty dobrze wiesz…- zawahała się
-Co wiem?! Może z twojego punktu widzenia powinnam o czymś wiedzieć, ale wybacz… jestem tak tempa, że jeszcze się nie skapnęłam o co chodzi!
-Lukrecja! Łamiesz wszystkie zasady!
-Jakie znowu zasady. O nie! Tylko mi nie mów, że powinnam wiedzieć! To żałosne…
-Ostro!- rzucił jakiś trzecioklasista potrącając mnie brutalnie. Oddałam mu krótkim kopniakiem. Tylko zarechotał i poszedł dalej. Szymon drgnął lekko, ale Tytus  położył mu rękę na ramieniu. Pola rzuciła mu wymowne spojrzenie. Coś w nim było nie tak… Oj!
- Nie!- rzuciłam nagle. Wszyscy na mnie spojrzeli.- Tylko mi nie mów że tylko o to ci chodzi!- Coś zaczęło mi świtać, ale Pola pokręciła tylko głową i odeszła.
Mając kompletny mętlik w głowie wróciłam do swoich przyjaciół.
-Wow! Luśka! To było…-zaczął Tytus z uznaniem, ale Szymon mu przewał:
-Dobre, mocne, zachwycające, widowiskowe, cudowne?!...
- Ostre?- zaproponowała Roma
-Hmmm… Tak myślę, że tak.-potwierdził Tytus jakby taki zasób słów wystarczająco określał to czego właśnie byli świadkami. Roześmiałam się, ale w moim uśmiechu było coś wymuszonego. Roma rzuciła mi współczujące i zatroskane spojrzenie potem zwróciła je na Szymka, który bezczelnie gapił się na owego trzecioklasistę, który, musiałam to przyznać, był bardzo przystojny. Tytus jakby niczego nie zauważył, powiedział:
-Następnym razem jak będziesz chciała się z nią pokłócić to powiedz to  wezmę kamerę…
Jego beztroski ton mnie nie zmylił. Oni wszyscy, włącznie z Polą i Tytusem, coś wiedzieli. Coś o czym ja nie miałam zielonego pojęcia, ale właśnie w tamtej chwili postanowiłam dowiedzieć się o co chodzi.
  Przez resztę dnia zachowywałam się normalnie, jakbym niczego nie podejrzewała, a i innym udało się jakoś rozluźnić. W końcu czekała nas jeszcze  ta milsza część dnia, a mianowicie impreza u Tytusa. Po lekcjach wraz z Romą pognałyśmy do niej. Tam zawsze było spokojniej, w każdym razie jej jako jedynaczce było zawsze łatwiej utrzymać porządek w pokoju i nigdy nie było problemu, że ktoś ci nagle w pada do pokoju gdy prowadzisz poważną rozmowę i nie chce się z tobą bawić w chowanego. Jej rodzice pracowali całymi dniami, więc można by określić, że „chata była wolna” hahah…
Na imprezę chciałam pójść w mojej legendarnej bluzie „kotek” i rurkach, ale moja przyjaciółka natychmiast i kategorycznie mi zabroniła wciskając mi w ręce czarną sukienkę.
-Nie no… Roma! Ale ja…
- Żadne ale! Wskakuj w nią! Będzie super kontrastowała z twoimi włosami i bladą cerą.
- No i po co to wszystko?- zapytałam nakładając kreację
- Jak to po co? Musisz dzisiaj wyglądać doskonale. Wiesz?- westchnęła teatralnie- Zawsze chciałam pobawić się w swatkę. Szymon będzie zachwycony!- powiedziała na mój widok, kiedy się do niej odwróciłam już ubrana.
-O nie! Nie zrobisz mi tego!
rudych włosów, przynajmniej w tej bliższej. Kiedyś z moja siostrą doszłyśmy do wniosku, ze to może być sprawka naszej ciotecznej prababki, która miała iście miedziane włosy i jak to się pomieszało z jasnym blondem mojej mamy wyszło coś takiego. Moja rodzina to jest wogóle ciekawy temat nad którym można by się rozwodzić. Postaram się to skrócić. Mój Tata Edward Whitman, jeszcze jako młody, lekkomyślny i inteligenty student poznał pękną blondynkę z włosami a’la Marylin Monroe- Annę McGraw zakochali się w sobie i tak oto powstała piątka nas. To znaczy ja i moje rodzeństwo. Najstarszy brat Piotr ma teraz 19 lat i kształci się w liceum plastycznym. Druga co do starszeństwa jest siostra- Emilia. Ma 16lat i bzika na punkcie koni. Oprócz tego zajmuje się miksowaniem muzyki. Później jestem ja a po mnie rodzeństwo bliźniacze Leon i Anastazja liczący po 7 lat. Prócz tego mam jeszcze wujków, ciocie, babcie i dziadków ale nie ma czasu na opisywanie wszystkich bo teraz stała przede mną rozwścieczona, błękitnooka, ciemna blondynka o imieniu Roma Gelderman. Ściskała w ręku moją torbę.
- Czyś ty oszalała!? Do takiej sukienki chcesz nosić tego starego wyciora?- chyba miała na myśli moją ukochaną choć starą i wysłużoną torbę.
-yyyy… No!
-Ty na serio oszalałaś!
- A co ty tak o mnie dbasz ostatnio? Co? Odprowadzasz mnie do domu. Pilnujesz abym nie wychodziła sama po zmroku i jeszcze teraz to!- To Może zabrzmiało zbyt agresywnie więc dodałam już całkiem łagodnym tonem- Po prostu mi to wyjaśnij.

Tak to była prawda. Dłużej tak nie mogłam. Musiałam wiedzieć. To co wyprawiali moi przyjaciele było męczące i… żenujące?
-No wiesz martwię się o ciebie… martwimy się o ciebie! W końcu nie chcemy, żeby naszej przyjaciółce się coś stało.
-I co? Pilnujecie mnie żeby nie spadła mi na głowę cegła gdy wyjdę po bułeczki, albo… żebym przypadkiem nie została starą panną?! A może ma mnie porwać Ufo?- zapytałam z drwiną
-To nie do końca tak… Ach! Lepiej żebyś się tego dowiedziała odemnie…-potem jakby po namyśle dodała- W każdym razie cię wprowadzę
-No to słucham!- założyłam ręce na piersi i przybrałam możliwie wyniosłą minę, choć to było trudne bo ciekawość walczyła we mnie z dumą.
- No więc… Pamiętasz jak mówiłam ci o mojej rozmowie z Szymonem?- kiwnęłam głową- Ja oczywiście od dawna to podejrzewałam i chciałam z nim porozmawiać. Poprosiłam go o spotkanie, ale on odpowiedział, że nie ma czasu i jeśli to pilne to mogę z nim iść do biblioteki miejskiej do starego archiwum. Poszliśmy zaraz po lekcjach i udało nam się namówić bibliotekarkę aby nas wpuściła tam na górę do tych staroci…
-Chwila, moment! Myślałam że Szymek już się nie bawi w wielkiego historyka, detektywa i odkrywcę w jednej osobie.
-Też tak myślałam dlatego bardzo się zdziwiłam gdy zaczął z zapałem rozwścieczonego byka szperać w tych papierach. No ale po kolei. Jak już mówiłam, że kobieta za ladą była bardzo młoda to Szymon użył jednej ze swoich sztuczek aby ją przekonać. Poszło jak z płatka! Kiedy już się tam znaleźliśmy on zaczął wygrzebywać jakieś stare tomy… tak jakby dokładnie wiedział co chce znaleźć i gdzie to jest. Wypytywałam go w tym samym czasie o ciebie itd. Ale on jakby mnie nie słuchał, nie odpowiadał na pytania, tylko mruczał coś po rosyjsku pod nosem.
-Po rosyjsku!!! Przecież on nie umie mówić po rosyjsku! Musiało ci się cos pomylić!
-Zaiste to był rosyjski, ale mi ciągle nie przerywaj bo stracę wątek. Po pewnym czasie jakby się ockną i przyznał, że to co do ciebie czuje to coś więcej niż tylko przyjaźń, ale powiedział to trochę dziwnie więc zaczęłam się wypytywać. To co powiedział wydaje się kompletnie nie wiarygodne, ale wygląda na to, że wszystko się zgadza… Bo widzisz… A, pamiętasz historię carskiej rodziny Romanowów?
-No jasne! Kto nie oglądał bajki „Anastazja”?! Myślisz, że dlaczego moja siostra ma na imię tak jak…
-Ta bajka nie jest całkiem od rzeczy. Te zapiski, które przeglądał Szymon należały do pewnego starego historyka i podróżnika, który zmarł jakieś 10 lat temu w tajemniczy sposób, chyba go zamordowano. On bardzo fascynował się historią rosyjskiej rodziny. Udał się do Rosji, gdzie udało mu się ustalić, że Anastazji udało się uciec. Z tego co wiem dużo podróżowała przemieszczając się z miejsca na miejsce, nieustannie uciekając. Ten gostek, yyy.. zaraz jak on się nazywał…? Coś takiego jak Andersen… Nie! Wiem Anderson! Antonii Anderson! On na stare lata została dyrektorem naszej biblioteki miejskiej i wszystkie jego dzienniki i zapiski zostały w archiwum. No wiec ten Antek wyruszył w ślady księżnej znalazł ciekawe rzeczy ale ja wolę ci tego nie mówić bo jeszcze coś pomieszam.
- Roma ale o co ci chodzi? Co to ma znaczyć powoli! Że niby… Co?!... Anastazja miała by przeżyć? To nie możliwe! I co to ma wspólnego ze mną?
- Bo widzisz… Wychodzi na to, że ty jesteś jej potomkinią…