środa, 14 grudnia 2011

Coś co tworzę...- moje opowieadanie

Rozdział 2
Wszystko się zmienia.

Następnego dnia jak zwykle poszłam do szkoły. Spodziewałam się kolejnego, mega zwyczajnego dnia, lecz dzisiaj było zupełnie inaczej. Kiedy weszłam do szatni przywitała mnie cisza...
Nie było jak zwykle. Nikt się ze mną nie witał, nikt nie obściskiwał, Nikt nie prosił czy może spisać zadanie domowe...
Na mój widok grupka uczniów w kącie boksu przestała szeptać. Rzucali ku mnie gniewne, godne pożałowania, obrażone spojrzenia. Czułam się bardzo niezręcznie, szczególnie, że oni wszyscy bezczelnie się na mnie gapili. Zobaczyłam, że nie było jeszcze kurtki Romy. Przebrałam się jak najszybciej, żeby jak najprędzej opuścić to okropne pomieszczenie. Wybiegłam po schodach na trzecie piętro gdzie miała się właśnie odbyć lekcja matematyki. Przed klasą stał już Tytus z Szymkiem oraz kilku innych uczniów, którzy na mój widok zbili się w grupkę i zaczęli szeptać. Na szczęście moi przyjaciele uśmiechali się.
-Krecia! Słyszałem, że wybierasz się do mnie na imprezkę! Romka mi powiedziała.- krzykną Tytus i przywitał się dając mi kuksańca w bok co najprawdopodobniej miało być okazaniem jego szczerych i jakże przyjaznych uczuć do mnie.
-Cześć chłopaki! Tak to prawda, że zaszczycę swoją obecnością twoje skromne progi. Ty też idziesz, prawda Szymon?
-No jasne! Takiej okazji się nie przepuszcza.
-Okazji do czego? Chyba do poderwania kilku moich kuzynek. Co? przystojniaczku?- zakpił zabawny i przyjazny ale jakże nie atrakcyjny Tytus.
-Zamknij się...- burkną Szymek, którego zawsze bawiły zgryźliwe uwagi przyjaciela. Dzisiaj jednak tylko się zaczerwienił i spuścił wzrok.
W końcu nie wytrzymałam, ponieważ fakt iż grupa naszych kolegów z klasy nie odrywa on nas wzroku i szepce coś co na pewno  nie jest pochlebstwami, stawał coraz bardziej uciążliwy, i zapytałam:
-Nie wiecie przypadkiem o co im chodzi? 
-Nie.
-Wcześniej zachowywali się całkiem normalnie.
-Świetnie pocieszyłeś mnie... O! Idzie Pola może ona coś wie... Hej Pola!-  zawołałam, ale ona nawet się nie odwróciła w moją stronę. Przeszła obok nas z podniesioną brodą i dołączyła do owej grupy.
-O co jej chodzi?- spytałam
Tytus wzruszył ramionami, a Szymon nic nie odpowiedział tylko odwrócił się i dogonił przyjaciółkę. Zaczął z nią rozmawiać. Wyglądali jakby się kłócili...
Zadzwonił dzwonek.
Roma nie przyszła na pierwszą lekcję. Po drugiej przerwie przybiegła zadyszana.
"-Zapomniałam, że To jutro a nie dziś jesteśmy zwolnieni z pierwszej lekcji! "
Ona tez nie mogła zrozumieć zachowania Polki.
Szymon po rozmowie z nią jakby zamkną się w sobie... Nie chciał z nikim rozmawiać. Usiadł w ostatniej ławce gdzie przesiedział wszystkie lekcje. Na koniec szybko wyszedł ze szkoły tak że nikt nie zdążył nawet powiedzieć mu "Cześć".
Wracałam z Romą i Tytusem. Przez całą drogę rozmawialiśmy o Poli i Szymku.
Nasza niegdyś idealna i zgrana paczka powoli się rozpadała. Ale dlaczego? To się stało tak nagle. Tylko czy na pewno nagle? Czy przypadkiem to się nie działo już od dłuższego czasu, ale my przymrużaliśmy na to oko...

1 komentarz:

  1. mogę powiedzieć tylko jedno słowo SUPER. bardzo podobami się twój blog i opowiadania pisz dalej .....<3

    OdpowiedzUsuń