środa, 8 lutego 2012

Coś w czym się zakochałam...

 Oprócz mojej odwiecznej i niezniszczalnej miłości do opowieści o Harrym Potterze, ostatnio znalazłam nowe źródło optymizmu oraz napęd wyobraźni, a mianowicie "Trylogię czasu". Można by powiedzieć, że "wsysła" mnie kompletnie. Czarująca opowieść o podróżach w czasie.
 Narracja tej książkijest naprawde świetna! Czytając tę książkę człowiek się nie męczy. Jest bardzo lekka (nie w sęsie fizycznym :p). Czytając (jak narazie tylko dwa pierwsze tomy bo trzeciego jeszcze nie wydali) często śmiałam się do rozpuku. Pewnego wieczoru gdy drugi raz czytałam powieść i był akurat bardzo zabawny momęt, mój tata zajrzała do mojego pokoju. Nasza konwersacja wyglądała mniej więcej tak:

Tata: Z czego tak rechoczesz?
Ja: (ze śmiechem) No... hahah... Z tego (wskazując na książkę)
Tata: (zauważywszy książkę w mojej dłoni) Jak można się dwa razy śmiać z tego samego dowcipu?!

No cóż najwyraźniej można. ;)

 16-letnia Gwendolyn Shepheard pewnego dnia dowiaduje się, że posiada gen podróży w czasie mimo, iż od lat przygotowywana do tego była jej kuzynka Charlotta. Z lini męskiej podróżników w czasie wywodzi się arogancki, choć bosko przystojny, 19-letni Gideon de Villiers, który najchętniej całą tą tajną misję wypełnił by sam. To jednak nie jest możliwe i Gwen musi mu towarzyszyć poniewarz hrabia Saint Germanin... Ach! Zresztą sami przeczytajcie!

Tom I- Czerwień rubinu; Tom II- Błękit szafiru; Tom III- Zieleń szmaragdu



A oryginalne okładki wyglądają tak:





POLECAM!!!

2 komentarze:

  1. szukam w necie... na naszych, polskich okładkach make-up ładniejszy :] teskinięęęęę [*]

    OdpowiedzUsuń
  2. no tak bo na temtych nie ma wogóle make-up-u, no bo niby jak???... :D

    OdpowiedzUsuń